Moja mama postanowiła, że w tym roku tradycyjną choinkę zamieni na świąteczny stroik. Doszła do wniosku, że skoro świąt nie będzie spędzać w domu to chyba nie ma sensu kupować świątecznego drzewka. Trochę w tym racji jest chociaż i tak szkoda bo choinki mojej mamy są zawsze pięknie przystrojone (wcale nie chcę się podlizać). Żeby jednak nie pozbawiać się przyjemności wyciągnięcia świątecznych ozdób wymyśliła, że ozdobi gałązki, które przygarnęła po cięciu drzew na podwórku.
I tak na „drzewku” pojawiły drewniane gwiazdki i serduszka, błyszczące bombki ze szkiełek oraz coś co mnie urzekło najbardziej, bombki w stylu rustykalnym zrobione ze styropianu. Aż nie chce się wierzyć, że można uzyskać taki efekt wykorzystując trochę farby i styropianu.
Tak bardzo spodobały mi się te bombki, że zrobiłam sobie własne, które zawisną na mojej choince. W przeciwieństwie do mojej mamy planuję mieć tradycyjną choinkę – wielką (ku rozpaczy mojego męża), zieloną i pachnącą.
Do zrobienia bombek potrzebujemy styropianowej formy, ciemnej farby (użyłyśmy ciemno brązowej, ale można użyć dowolnego kolor) i białej oraz mocowania do bombek wałeczka i pędzelka. Bombkę najpierw malujemy pędzelkiem używając ciemnej farby. Gdy wyschnie wałkiem malujemy białą warstw tak żeby farba nie dostała się w otworki na bombce. Potem zakładamy mocowanie i sznureczek. Piękna ozdoba gotowa.
Marta
P.S Przy okazji wpisu pozdrawiam moją mamę dzięki, której możemy podziwiać piękną dekorację:)
W każdym domu tradycje świąteczne się od siebie różnią. U mnie nazwa „Mikołajki” nigdy nie funkcjonowała. 6 grudnia dostawaliśmy prezenty „pod poduszkę”. Nikt nie zastanawiał się kto je przynosi. Rano wszyscy domownicy znajdowali coś w swoim łóżku. Nie pisaliśmy też listów, gdyż tego dnia otrzymywaliśmy jedynie drobne upominki oraz słodycze. Główny, wymarzony prezent zarezerwowany był na Wigilię i wtedy właśnie przynosił go św. Mikołaj.
Wracając jednak do „pod poduszki” jak to całe dzieciństwo nazywałam:) Pamiętam towarzyszące temu emocje. Zawsze budziłam się gdy jeszcze na zewnątrz panował mrok i rozkoszowałam się dźwiękiem skrzypiącej folii albo papieru do pakowania prezentu. Nigdy nie zrywałam się z łóżka by zobaczyć co też takiego w tym roku dostałam. Przeciwnie wydłużałam tę chwilę ile się tylko dało. Trzeba przyznać, że miałam zacięcie.
Do dzisiaj ten dzień jest dla mnie magiczny. W moim domu podtrzymuję tradycję drobnych upominków chowanych pod poduszką (lub też w jej okolice). Nie mogę też przestać budzić się rano, w oczekiwaniu na ten upragniony dźwięk szeleszczącego opakowania. Z tego się chyba nie wyrasta. W zeszłym roku mój Mikołaj zapomniał, że to już ten dzień i po obudzeniu nic nie znalazłam. Wyobrażacie sobie moje rozgoryczenie? Oczywiście nie dałam tego po sobie poznać. Z resztą następnego ranka wszystko zostało mi wynagrodzone i to z nawiązką:)
W tym roku jak zwykle przygotowałam kilka smakołyków dla mojego męża. Mam nadzieję, że tego nie czyta. Do małego prezentu dodałam domowe śliwki w czekoladzie, kruche ciasteczka z cukrem, makaroniki oraz nalewkę malinową. Miałam bardziej ambitne plany ale niestety Julek się rozchorował i wszystko wzięło w łeb. Zdjęcia też wyszły mi słabo gdyż przez cały dzień mój synek skutecznie uniemożliwiał mi ich zrobienie. Kiedy jednak zapadł mrok, postanowił pójść na drzemkę a ty mamusiu rób sobie co chcesz ale po ciemku:) No nic musicie mi to wybaczyć.
Bardzo jestem ciekawa jak u Was obchodziło się 6 grudnia. Podzielcie się z nami swoimi mikołajkowymi wspomnieniami:)
PS. Oczywiście życzę wszystkim szeleszczących poduszek!
Julek śpi a ja w pośpiechu szykuję mikołajkowe słodkości na sobotę. Jeżeli macie ochotę przyozdobić swoje podarunki świątecznymi etykietkami zapraszam do pobierania!
Pamiętam takie zabawki choinkowe z dzieciństwa. W zeszłym roku moja siostra wykonała kilka sztuk fistaszkowych Mikołajów i wspomnienia odżyły. Wykonanie jest bardzo proste.
Wybieramy ładne i kształtne orzechy i malujemy je w odpowiednich kolorach – Mikołaja na czerwono zostawiając miejsce na twarz, aniołka i bałwanka na biało itd. Opiszę jak zrobić Mikołaja a cała reszta wykonywana jest analogicznie.
Z drucika wyginamy nóżki, rączki a z modeliny wylepiamy buciki i rękawiczki. Pamiętajmy tylko aby przed ugotowaniem modeliny, w bucikach i rękawiczkach zrobić igłą otwory na umocowanie drucika.
Z filcu albo materiału wycinamy pasek oraz trójkącik, który składamy na małą czapeczkę (wystarczy ją skleić kropelką). Wąsy, brodę oraz pompon wykonać można z waty albo wełny czesankowej. W orzeszkach robimy otwory, w które wkraplamy po odrobinie kleju i szybko przymocowujemy wszystkie elementy. Cienkopisem domalowujemy oczy. Na koniec do czapki zawiązujemy niteczkę i już można wieszać Mikołaja na choince.
Bałwanek
– biała farba
– nosek z modeliny
– tasiemka na szalik
– gałązka do ręki
Aniołek
– biała farba
– drucik na aureolkę
– koronka i wstążeczka na sukienkę
– pianka lub kartonik na skrzydełka
Dzieciątko
– filc albo materiał na becik
– wstążeczka do przewiązania
Renifer
– nosek z modeliny
– poroże z drucika
– wstążeczka i dzwoneczek
W ten sposób można wykonać naprawdę wiele postaci i ucieszyć nimi dzieciaki. Całe szczęście zrobiłam zdjęcia wcześniej gdyż moje zabawki mogą nie dotrwać do świąt. Julek pozbawił już Mikołaja jednej nogi.
Już jutro wszystkie małe dzieci i te troszkę większe zaczną wielkie odliczanie do Gwiazdki. Pamiętam, że jako dziecko obowiązkowo wieszałam na ścianie klasyczny kalendarz adwentowy z czekoladkami. Często zdarzało się, że podjadałam jedną albo dwie czekoladkę do przodu. Pewnego roku moja siostra przygotowała mi ogromny kalendarz w kształcie gwiazdy, wykonany z bibuły i bristolu. W środku znajdowały się 24 kieszonki wypełnione różnymi smakołykami, spineczkami do włosów, pierścionkami i różnymi, różnymi skarbami odpowiednimi dla małej dziewczynki. Mój mąż śmieje się, że co roku dostaję zamroczenia i tuż przed 1 grudnia opowiadam mu od nowa tę samą historię. No cóż, widać było to niezwykłe silne przeżycie:)
W tym roku miałam Julkowi kupić kalendarz z czekoladkami. Jednak mój synek z niewiadomych powodów uzależnił się od cukru. Ktoś za moimi plecami musi go widocznie podkarmiać, chyba że uwielbienie do cukru genetycznie ma po mamie. Postanowiłam więc niepotrzebnie go nie faszerować słodyczami i przygotować mu adwentowe drzewko z małymi paczuszkami.
Do większości wsadziłam po małym samochodziku, do innych mały batonik Bounty, czekoladową monetę albo mały lizak z suszonymi truskawkami (to prawdziwy hit – jest bez cukru i można go kupić w aptekach).
Z bordowego bristolu wycięłam szablony do złożenia małych pudełeczek o wymiarach 5cm na 5cm. Następnie wszystkie złożyłam i przewiązałam biało-czerwonym sznurkiem.
Nie trzeba używać do tego kleju. Na spacerze po lesie wyszukałam odpowiedniej gałęzi, do której następnie za pomocną pistoletu do kleju przykleiłam szyszki. Wszystko opryskałam śniegiem w sprayu. Drzewko wsadziłam do doniczki, przysypałam kamieniami i obwinęłam świątecznym materiałem.
Jutro Julek zacznie rozpakowywać swoje paczuszki. W tym roku numerowanie sobie darowałam, gdyż w przypadku mojego „kalendarza” kolejność nie ma znaczenia i dla Julka też wszystko jedno. Do pracy!:)
Gosia
Miły Gościu na naszym blogu używamy ciasteczek. Goszcząc u nas zgadzasz się na to!