Pamiętacie jak Gosia pisała o foremkach w kształcie tortu? Miała zrobić prezenty dla gości i zamiast kupować nową wykrawaczkę o pożądanym kształcie, zrobiła ją sama. Pomysł Gosi był podyktowany chęcią oszczędności, a ja bym dołożyła do tego chęć minimalizowania ilości posiadanych rzeczy. Czasem wydaje nam się, że nie możemy się bez czegoś obyć i kupujemy miliony akcesoriów kuchennych. Po czasie okazuje się, że większość z tych rzeczy jest nam zupełnie zbędna.
Przyznajcie się sami przed sobą ile razy w ciągu roku będziecie korzystać z foremki np. w kształcie dyni. Zapewne raz, przed Halloween, a w przyszłym roku wymyślicie coś nowego i foremka będzie niepotrzebna. W związku z tym, że wykrawaczka, nie należy do najtrwalszych, ale nie jest też kosztowna, po skończonej pracy z czystym sumieniem możesz ją wyrzucić. Dla tych wszystkich, którzy nie chcą zagracać mieszkań lub chcą być oszczędni przypomnienie jak zrobić własne foremki z puszki po napoju. Foremki w kształcie dyni czy ducha idealnie sprawdzą się na imprezę z okazji Halloween. No więc do dzieła.
Potrzebujemy puszki, ostrych nożyczek i papierowej taśmy.
Z puszki odcinamy pierścień, tak jak widać to na zdjęciu.
Następnie wyginamy otrzymany pierścień w dowolny kształt – w moim przypadku uformowałam go w dynię, a drugi w ducha.
Papierową taśmą obklejamy górną krawędź foremki. Dzięki temu, nie pokaleczymy się w trakcie wykrawania ciasteczek. I tyle. Foremki na halloweenowe ciasteczka są gotowe. Teraz wystarczy wymyślić jak ozdobić wypieki.
Dynia to bardzo wdzięczny materiał do pracy. Nie tylko można zrobić pyszne rzeczy do jedzenia, ale również wykorzystać do stworzenia pięknych ozdób.
Moja miłość do niej trwa od jakiegoś czasu i nic nie wskazuje na to, że to platoniczne uczucie minie. Dzisiaj mam dla Was pomysł na dyniowe świeczniki.
Jest to propozycja prosta do zrealizowania choć nie ukrywam, że trzeba mieć trochę siły.
Do zrobienia świeczników potrzebujemy kilku ozdobnych dyń (najlepiej żeby były o lekko spłaszczonym kształcie), noża z ostrym czubkiem, łyżeczki do drążenia oraz wkładów.
Wkład przykładamy do dyni i za pomocą noża obrysowujemy kształt. Myślałam, że zrobienie otworu będzie super proste, a musiałam się trochę nagimnastykować bo dynie ozdobne mają bardzo grubą skórkę.
Następnie pogłębiamy nacięcia i lekko podważamy powstałe koło. Łyżeczką wyciągamy miąższ i nasiona.
W razie konieczności poszerzamy otwór tak żeby zmieścił się wkład. Na tym kończy się nasza praca. Teraz wystarczy zapalić świeczki i delektować się jesiennym nastrojem.
Marta
P.S. Podobne świeczniki tylko, że z jabłek robiła Gosia. Znajdziecie je tu.
Patrząc na pogodę za oknem, nikt chyba nie ma wątpliwości, że mamy jesień. Tak więc sezon gorących herbat z cytryną czy sokiem malinowym oraz grubych koców i skarpet uznaję za otwarty.
Jeżeli jesteśmy w temacie herbat to w moim przypadku nie można zapominać o podkładkach pod kubki (przy okazji drewnianych oktagonów pisałam Wam, jak nie lubię śladów, które zostają na stole). I tak mam dla Was szybki i prosty pomysł na jesienne diy. Podkładki mają nie tylko zastosowanie praktyczne, ale mogą być również ozdobą jesiennego stołu.
Do ich zrobienia potrzebujemy kawałka korka (arkusze do kupienia w hipermarketach budowlanych), nożyka, farby akrylowej i wzoru na kształt. Ja zdecydowałam się na kształt jabłka, gruszki i śliweczek.
Najpierw przykładamy wzór do korka, następnie nożykiem odcinamy kształt. Jeżeli będzie taka potrzeba docinamy zbyt wystające elementy tak żeby kształt podkładki był jak najrzadziej podobny do naszego wzoru.
Następnie farbą akrylową malujemy listki lub inne wybrane fragmenty. Najładniejszy efekt uzyskamy przy kilkukrotnym malowaniu. I to koniec. Po wyschnięciu farby mamy piękne jesienne podkładki.
Pomysł na magnesy zrodził się jeszcze latem i chciałam żeby nawiązywał do wakacyjnych klimatów. Jak widać, praca lekko się opóźniła i teraz lepiej prezentują się jesienne motywy.
Zdjęcia gotowych magnesów, miałam zrobić w tradycyjnej aranżacji czyli przyczepione do lodówki, ale po pomalowaniu efekt tak mi się spodobał, że postanowiłam zmienić plany.
A, że pogoda jest jeszcze bardzo ładna przy okazji plenerowych zdjęć, zaliczyłam jesienny spacer:)
Do zrobienia magnesów potrzebujemy masy papierowej (skorzystałam z gotowej, ale jak macie ochotę możecie ją zrobić sami) taśmy magnetycznej, formy w postaci liści, wykałaczek, akwareli i lakieru.
Masę rozwałkowujemy na grubość ok 0,3cm (najlepiej robić to na papierze do pieczenia), następnie przykładamy liść i delikatnie dociskamy.
Wykałaczką odcinamy kontury liścia. Od spodu przyklejamy taśmę magnetyczną. Zgodnie z instrukcją na opakowaniu odczekujemy ok 24h aż masa wyschnie. Następnie malujemy listki farbkami i lakierujemy.
I magnesiki, które do złudzenia przypominają listki, gotowe!
Kilka dni temu obchodziliśmy z mężem rocznicę ślubu. Z tej okazji przygotowałam dla Was wpis (choć może jest on bardziej dla mnie żeby przypomnieć sobie miłe chwile), do którego bardzo długo się zbierałam. Nawet nie wiem czemu to tak długo trwało. Dobrze, że mimo upływu czasu wpis na blogu się pojawił.
A teraz do rzeczy. Ślub razem z przyjęciem weselnym (nie było to typowe wesele, raczej taki przedłużony obiad z deserem i tańcami) zorganizowaliśmy bardzo szybko bo doszliśmy do wniosku, że nie ma na co czekać i nie chcemy rozciągać przygotowań w nieskończoność. Nie mieliśmy też specjalnych wyobrażeń co do tego, jak ten dzień ma wyglądać. Chcieliśmy tylko żeby to była kameralna uroczystość w naszym stylu. Przyjęcie odbywało się w restauracji niedaleko naszego mieszkania (tu link do strony). Teraz z perspektywy czasu uważam, że mocno ryzykowne było robienie imprezy pod namiotami we wrześniu, ale jak to się mówi głupi ma szczęście i tego dnia była wspaniała pogoda. Wiele rzeczy związanych ze ślubem i przyjęciem, robiliśmy sami. Nie tylko miało to obniżyć koszty, ale jak już zapewne wiecie bardzo lubię wszelkie prace plastyczne i nie byłabym sobą gdybym choć części rzeczy nie wymyśliła sama. Oczywiście nie dałabym rady wszystkiego zrobić bez pomocy i tu należą się podziękowania dla mojego męża, rodziny i przyjaciół. No, ale po kolei.
Zaczęliśmy od zrobienia zaproszeń. Trochę popatrzyłam jakie zaproszenia są na rynku, zrobiłam kilka prób (chciałam żeby zaproszenia były ładne, ale proste w wykonaniu) i stworzyłam prototyp. Potem rozpoczęliśmy produkcję na większą skalę Jak już powstały zaproszenia w tym samym stylu zrobiliśmy winietki na stół.
Następnie zaczęłam myśleć nad dekoracją namiotów oraz stołów. Dzięki pomocy koleżanek i sióstr ciotecznych zrobiłyśmy hurtową ilość papierowych pomponów (tu znajdziecie instrukcje jak je zrobić).
Potem zabrałam się za przygotowanie podziękowań dla gości. Każdy lubi małe co nieco więc nie było problemu żeby wymyślić co by to mogło być. Do tekturowych papilotek włożyłam po kilka śliwek w czekoladzie. Całość zawinęłam w celofan i przewiązałam wstążką, do której przyczepiłam etykietki z datą ślubu oraz podziękowania.
Moja mama zrobiła dekoracyjne kule na stoły (Gosia z takich kul robiła świąteczne bombki, tu instrukcja). Dodatkowo dokupiliśmy kolorowe świeczki na stoły oraz wazoniki.
Dzień przed ślubem pojechałam na giełdę kwiatową, kupiłam eustomy, dalie, anemony i inne kwiaty w odcieniach różu i fioletu i zrobiłam bukiety na stoły, a także ślubną wiązankę dla siebie i bukiecik dla mojej świadkowej.
Rodzina wiedząc w jakich kolorach będzie dekoracja obdarowała nas wiązankami w podobnych barwach. Po przyjeździe do restauracji dodatkowo postawiliśmy je na stołach. Z rzeczy już mniej plastycznych i dekoracyjnych, które udało się zorganizować i nie kosztowały majątku udało się nam zaoszczędzić na torcie. Zamiast kupować coś wymyślnego, kupiliśmy 3 zwykłe dostępne w ofercie jednej z piekarni. Sukienkę uszyła mi polecona krawcowa, która szyje nie tylko suknie ślubne. Włosy układała mi mama, a makijaż robiła pani w Sephora. Samochód był pożyczony od teściów. Zdjęcia ślubne i te z sesji (która również odbyła się z mega opóźnieniem) robił nam kolega. Prowadzi teraz bloga więc możecie popatrzeć na jego pracę tu. Część zdjęć robiła również Gosia, dzięki czemu dzisiaj oglądacie jak wyglądała dekoracja.
Nie chcę żebyście odnieśli mylnie wrażenie, że nasz pomysł na ślub był jedyny i słuszny, ale chce tym wpisem pokazać że jak ktoś chce to można. A Wy macie jakieś doświadczenia w organizacji weselnej dekoracji?
Marta
P.S. Zdjęcia całej dekoracji są autorstwa Gosi, ostatnie zdjęcie jest zasługą Tomka (czasami.pl)
Miły Gościu na naszym blogu używamy ciasteczek. Goszcząc u nas zgadzasz się na to!