Kochani udało nam się dopracować naszego bloga, dzięki czemu możecie bez trudu zaglądać do nas także ze swoich telefonów i tabletów. Wszystkich, którzy wcześniej mieli problem z czytaniem naszych postów przepraszamy za utrudnienia!
Co raz częściej w zaproszeniach ślubnych młoda para prosi aby w prezencie nie kupować kwiatów lecz butelkę wina albo ulubioną książkę. Zamiast kłopotliwych prezentów daje się obecnie pieniądze więc jedynym osobistym akcentem tego wszystkiego pozostaje jedynie kartka z życzeniami. Tak też było tym razem na ślubie mojej bliskiej koleżanki. Chciałam jednak dać im jakiś drobiazg, który wyraziłby to, że są dla mnie kimś więcej niż znajomymi. Chyba nic bardziej o tym nie świadczy niż ręcznie wykonany upominek.
Postanowiłam zrobić dwa ślubne muffiny, ozdobione w suknię i garnitur z lukru plastycznego. Upieczone i wystudzone babeczki wysmarowałam kremem z utartego masła i cukru a następnie równomiernie pokryłam wyciętym kółeczkiem z masy (jednym białym a drugim czarnym aby zlewały się z dalszą dekoracją). Tak przygotowane muffiny mogłam już zdobić. Chwila wycinana, odciskania wzorków z ceratki, lepienie kwiatków i muchy… jeszcze tylko guziki i szwy i gotowe.
Kartkę zrobiłam z czarnej tektury i przewiązałam ażurową, papierową tasiemką. Wszystko włożyłam do tekturowego pudełka wyściełanego wiórami i zawinęłam w folię celofanową.
Mam nadzieję, że prezent się podobał. Moja koleżanka jest jedyną osobą, którą znam, będącą w stanie zjeść ze smakiem muffina w słodkim przybraniu z lukru plastycznego:) A ja naiwnie myślałam, że będzie on ozdobą stołu przez kilka dni ich dopiero rozpoczętego, wspólnego życia:)
U nas jest tak: kupujemy jakiś przedmiot zapakowany w karton a potem opakowanie stoi w przedpokoju cały tydzień zanim mój mąż zbierze się do tego, aby je wynieść. Przyznam się, że gdy kupowałam ostatnio stoliki nocne, jedną z pierwszych myśli jaka mi zaświtała w głowie ładując je do bagażnika samochodu, była wizja potykania się o 2 dwa wielkie pudła przez najbliższe kilka dni. Po rozpakowaniu mebli, Julek urządził sobie wyśmienitą zabawę, wywracając i wspinając się na kartony i tak do wieczora. Powiem szczerze, że tego dnia Julo naprawdę dał mi w kość i pod wieczór marzyłam tylko o tym aby się położyć spać. Patrząc jednak ile radości może sprawić dziecku zabawa zwykłym kartonem, wpadliśmy na pomysł żeby zbudować mu z nich domek. Ten pomysł skutecznie mnie ożywił. Wizja uciechy jaką będzie miał rano Julek dała mi porządnego kopa energetycznego.
Na początku wycięliśmy w jednym z pudeł okienka i drzwi a następnie górną ściankę rozcięliśmy wzdłuż dłuższego boku. Drugie pudełko rozcięliśmy w taki sposób jak na ilustracji nr. 4. W ten sposób pozostało nam przymocowanie dachu do rozchylonych ścianek pierwszego kartonu. Obie części po prostu ze sobą zszyliśmy grubym sznurkiem.
Po zbudowaniu domku przeszliśmy do zdobienia. Dach ozdobiliśmy dachówką z tektury falistej, którą zabezpieczone były nasze stoliki. Ścianki natomiast obkleiliśmy papierem do pakowania prezentów. Zrobienie domu nie zajęło nam więcej niż dwie godziny. Wyszło trochę świątecznie jak na tą porę roku:)
A rano… było szaleństwo:) Przyznam się, że jestem z tej budowli bardzo dumna. Udało mi się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Przede wszystkim uszczęśliwiłam swoje dziecko, nie wydając przy tym ani grosza a po drugie pozbyłam się kartonów (no prawie:)).
Szczerze wszystkich zachęcam do robienia tego typu niespodzianek dla dzieci. Nie znam takiego malucha, który nie marzyłby o własnym domku. U nas jest on ciągłym powodem sporów małych kuzynek Julka, które na raz chcą do niego wejść.
Budowanie domku było bardzo odprężające a przy tym całkiem zabawne – chyba, że „głupawka”, która nas przy tym ogarnęła spowodowana była jednak zmęczeniem. W każdy razie gorąco polecam!
A jakie Wy macie pomysły na uradowanie swojej pociechy bez wydawania pieniędzy?
Truskawkowe pompony są świetną dekoracją na przyjęcia i nie tylko. Wykonanie ich jest szybkie, łatwe i przyjemne, a potem sprawiają wiele radości. Swoje pompony wykorzystałam na rodzinnym obiedzie pod chmurką. Co dziwne większą uciechę z takiej dekoracji mieli dorośli, a nie dzieci z myślą, o których je robiłam.
Tego dnia, kiedy była imprez wiało i miałam spore problemy żeby uwiecznić pompony na zdjęciu. Kiedy tylko brałam aparat do ręki, zaczynało dmuchać i wszystkie zdjęcia wychodziły rozmazane. Moja rodzina miała dużo śmiechu wołając mnie za każdym razem kiedy przestawało wiać. Na hasło „nie wieje” rzucałam wszystko i biegłam z aparatem. Po wielu próbach na szczęście udało się zrobić zdjęcia, które mogę Wam dzisiaj zaprezentować.
Poniżej możecie zobaczyć jak samodzielnie zrobić truskawkowy pompon. Polecam!
Z czerwonej marszczonej bibuły wycinamy ok. 8 prostokątnych kawałków (ich wielkość zależy od tego jakie duże chcemy mieć pompony), układamy je jeden na drugim i obcinamy rogi tak jak na zdjęciu nr 2. Z zielonej bibuły wycinamy prostokąt o wymiarach ok. 10 na 20 centymetrów składamy go w harmonijkę wzdłuż dłuższego boku i zginamy na pół. Następnie arkusze czerwonej bibuły składamy w harmonijkę. Na środku po obu stronach nacinamy ją jak na zdjęciu nr 6 i przewiązujemy sznurkiem. Zieloną harmonijkę pozbawiamy ostrych rogów i przywiązujemy tak jak jest pokazane na zdjęciu nr 9. Rozkładamy poszczególne arkusze czerwonej bibuły z obu stron. Na koniec przyklejamy pocięte fragmenty żółtego papieru.
Truskawkowy pompon gotowy! Miłej zabawy.
Marta
P. S. Przy robieniu kolejnej z rzędu truskawki stwierdziłam, że zamiast przyklejać jako pesteczki kolorowy papier można wykorzystać żółtą taśmę malarską pociętą na mniejsze kawałki.
Nie lubię zimy. Pisanie o niej w momencie gdy dopiero zaczyna się lato jest równie nieprzyjemne. Myślę jednak, że należy rozpocząć pewne przygotowania aby ją później przetrwać. Ratunkiem na zimne i ponure dni mogą być przetwory z letnich owoców. Otwierając słoik domowego dżemu, uwalniamy na moment wspomnienie lata i poranek staje się lepszy:)
Każdy ma swoje upodobania jeżeli chodzi o dżemy. Jedni lubią duże kawałki owoców, drudzy jak ich nie ma. Inni gustują w mniej lub bardziej słodkich przetworach.
My osobiście uwielbiamy konsystencje konfitury o pięknej rubinowej barwie, z małymi kawałkami owoców. Idealnie pasują do tego grzanki lub świeże bułeczki z dużą ilością prawdziwego masełka. A niech tam-nie ma nic lepszego niż chrupiące pieczywo posmarowane masłem i słodkim dżemikiem:)
Słoiki dżemu mogą, nie tylko nam sprawić przyjemność w zimowe poranki. Możemy obdarować nimi najbliższych. Ładnie zapakowane z dekoracyjnymi etykietami będą wspaniałym prezentem na święta i nie tylko.
Trzeba się spieszyć bo truskawki zaraz się skończą. Do dzieła! Zrobienie domowego dżemu jest dziecinnie proste.
Poniżej podaję przepis na dżem truskawkowy Marty.
Składniki:
2 kg truskawek
prawdziwa wanilia*
sok wyciśnięty z 2 cytryn
skórka otarta z 2 wyparzonych cytryn
750 g cukru
2 opakowania żelfiksu 3:1**
* Jeżeli nie mamy wanilii możemy dać cukier z wanilią lub 2 opakowania cukru waniliowego
** można wykorzystać dowolny „fix”.
Zaczynamy od dokładnego wyparzenia słoików. Ja po dokładnym umyciu, zalewam je wrzątkiem a następnie suszę w rozgrzanym piekarniku.
Truskawki myjemy, oddzielamy od szypułek i kroimy na mniejsze kawałki. Dodajemy cukier waniliowy, sok, skórkę z cytryny, cukier i żelfix. Wszystko mieszamy i stawiamy na małym ogniu. Czekamy aż zawartość garnka się zagotuje od czasu do czasu mieszając. Po zagotowaniu, gotujemy wszystko jeszcze 5 minut. Następnie gorący dżem przelewamy do wyparzonych słoików, mocno zakręcamy i odwracamy wieczkiem do dołu żeby dobrze się zamknęły. Z takiej porcji wychodzi ok. 7 słoików o pojemności 375 ml
Potem zostaje nam tylko przyozdobienie naszego dżemu. Możemy wykorzystać fragmenty lnianych ściereczek, skrawki materiału lub papier, którymi przykrywamy wieczka. Zawiązujemy sznureczkiem, wstążeczką lub rafią. Następnie przyklejamy etykiety. Później wystarczy napisać dedykację i prezent gotowy.
Zachęcamy do robienia własnych przetworów i ozdabiania ich naszymi etykietami. Dwa wzory do wyboru!