Dzisiaj, krótko zwięźle i na temat. Czyli kolejna odsłona truskawek. Nie wiem czy jakikolwiek inny temat tak często pojawiał się na naszym blogu. Ale co zrobić jak truskawki mają tyle zastosowań.
Propozycja na dziś to lemoniada o smaku truskawki. Idealna na upały ale również w chłodniejsze dni sprawdza się w 100%. No to nie przedłużając, poniżej macie przepis.
½ szklanki wody
½ szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego lub cukru waniliowego
4 szklanki truskawek
do podania:
zimna woda (gazowana lub bez bąbelków)
plasterki cytryny (sprawią, że lemoniada zmieni kolor na bardziej pomarańczowy)
truskawki
kostki lodu
W garnku z grubym dnem zagotowujemy wodę z cukrem i ekstraktem waniliowym. Syrop odstawiamy do wystygnięcia. Truskawki myjemy, odszypułkowujemy i wrzucamy do blendera. Miksujemy, a następnie przecieramy przez sitko o małych oczkach. Otrzymany mus mieszamy z syropem i wstawiamy do lodówki. Schłodzony syrop wlewamy do połowy szklanek i uzupełniamy wodą, dodajemy lodu, kawałków cytryny lub truskawek. Mieszamy i pijemy ze smakiem.
Tak, tak to już dzisiaj. Zacznie się miesięczne szaleństwo związane z piłką nożną. Dla wszystkich wielbicieli tego sportu mam niespodziankę. Przygotowałam dla Was zestawienie wszystkich meczów. Nie zmieściły się na nim daty co musicie mi wybaczyć – ciężko upchnąć wszystko w formacie A4. Za to jest miejsce na wpisywanie wyników lub tak jak mój mąż zamierza to robić, do obstawiania meczów, a żeby jeszcze bardziej podbić emocje w trakcie kibicowania. Ciekawe jakie nagrody wymyśli dla mnie jak dobrze wytypuję wynik? Miłego kibicowania.
Uwielbiam tę porę roku. Zieleń, nie spalona jeszcze słońcem, jest taka soczysta. Na każdym straganie można dostać młode warzywa. Na każdy posiłek jeść truskawki. Kwitną moje ukochane piwonie. Czego chcieć więcej?!
Trzeba kolekcjonować wszystkie miłe chwile żeby było czym się grzać jak przyjdzie zima. Wiem, że zanim to nastąpi to przed nami wakacje, ale warto zawczasu pomyśleć o zapasach i przetworach.
Teraz jest najlepszy czas na wykorzystanie kwiatów czarnego bzu. Nigdy wcześniej nic z bzu nie robiłam, ale widziałam w wielu miejscach, że kwiaty mają szerokie zastosowanie. Ja postanowiłam zrobić z nich nalewkę. Nie jest trudna w wykonaniu, a po degustacji już wiem, że będzie idealna jako dodatek do zimowej herbatki. A teraz co będzie nam potrzebne do wykonania nalewki:
35 kwiatostanów czarnego bzu
7 cytryn
280g cukru
300ml wody
1l wódki 40%
Do tego dwa słoiki, jeden ok. litra, a drugi większy taki ok. 6-cio litrowy.
Baldachy czarnego bzu, układamy na ręczniku papierowym i zostawiamy na trochę żeby mieć pewność, że wszystkie robaczki wyjdą z kwiatów.
Następnie odcinamy grubsze części, pozostawiając tylko delikatne gałązki. Wodę z cukrem i sokiem wyciśniętym z jednej cytryny gotujemy w małym garnku. Ciepłym syropem zalewamy 10 kwiatostanów, które wcześniej umieściliśmy w litrowym słoiku i zostawiamy na tydzień.
Cytryny dokładne myjemy i sparzamy ich skórkę wrzątkiem. Kroimy w grube plastry.
W dużym słoju układamy warstwami naprzemiennie, cytryny i pozostałe baldachy bzu. Zalewamy wódką i również odstawiamy na tydzień. Po upływie tego czasu zlewamy alkohol i wyciskamy sok z cytryn, które macerowały się w dużym słoju. Z małego słoika odcedzamy kwiaty i uzyskany syrop dodajemy do alkoholu. Wszystko mieszamy i przelewamy do butelki. Teraz bzowa nalewka czeka na zimowe wieczory.
Marta
P.S. Taka nalewka może też być świetnym prezentem z okazji zbliżającego się Dnia Ojca.
Dzisiaj nie tylko świętujemy Dzień Dziecka, ale też obchodzimy 2-gie urodziny bloga. Kolejny rok za nami. A przed nami nowe wyzwania i projekty. Życzymy sobie kolejnych fajnych pomysłów oraz coraz większego grona czytelników. Dziękujemy że jesteście z nami!
Ostatnio mieliśmy z mężem małe problemy dotyczące organizacji czasu. Stąd dzisiejszy pomysł. Planer. Każde z nas ma swój, w innej wersji kolorystycznej. Oba wiszą na magnetycznej ścianie, którą mamy nad stołem. Więc nie dosyć, że wiem jakie ja mam zadania w danym dniu to jeszcze mogę popatrzeć co zaplanował mój partner i w razie czego skorygować harmonogram – czy to swój czy oba. Od teraz nie tylko możemy dobrze zaplanować czas, ale też z mniejszym problemem podzielić obowiązki domowe i w jednym miejscu zapisywać wszystkie istotne rzeczy o których powinniśmy pamiętać. Dodatkowo uczymy się jak wybierać, które rzeczy danego dnia są dla nas najważniejsze (główne cele) oraz staramy się planować obiady i robić listę zakupów żeby nie tracić codziennie czasu, na stanie w kolejkach. Na razie testujemy to rozwiązanie, a czas pokaże czy sprawdzi się w naszym domu. Jeżeli podobnie jak my, macie problem z organizacją, zachęcam do pobrania i wydrukowania planera. Może Wam też ułatwi życie. Jak już pisałam wcześniej są dwie wersje kolorystyczne, ale równie dobrze prezentują się w wersji czarno-białej (w skali szarości). Wystarczy kliknąć w zdjęcie żeby otworzył się plik do wydruku. Od Was też zależy jaką formę zagospodarowania planera wybierzecie. Możecie wykorzystać kolorowe pisaki, naklejki, ale świetnie sprawdzi się też zwykły długopis. Ciekawa jestem czy pomysł tygodniowego planowania Wam się podoba. Piszecie w komentarzach. Jeżeli macie swoje pomysły jak organizować czas też piszcie.
Marta
Miły Gościu na naszym blogu używamy ciasteczek. Goszcząc u nas zgadzasz się na to!