Chyba najwyższa pora zabrać się za szykowanie świąt. Nie, nie, to nie żarty. Możemy sobie wmawiać, że jeszcze mamy ponad miesiąc i ze wszystkim zdążymy. Jednak potem (tak jest co roku) okaże się, że na wariata biegamy za prezentami, na ostatnią chwilę robimy brakujące ozdoby choinkowe albo uskuteczniamy nocne porządki bo brakuje nam na to doby. Tracimy i pieniądze i czas i nerwy. Po co? Też zadaje sobie to pytanie. Dlatego żeby zmotywować i siebie i Was, ruszamy ze świątecznymi pomysłami.
Bardzo lubię wszystkie drobiazgi (zarówno te potrzebne jak i te totalnie zbędne) związane ze świętami. Poduszki w świąteczne wzory, świeczki, stroiki, wiszące ozdoby, są to rzeczy, które sprawiają, że okres przedświąteczny jest magiczny. Nie ukrywajmy jednak, wszystko kosztuje i jak sobie podliczymy ile wydajemy na takie pierdółki to wyjdzie nam niezła sumka. Żeby również w trakcie świąt dbać o domowy budżet, dzisiaj pomysł na ręcznie robione, świąteczne ściereczki. Nie trzeba dużo, a jak dobrze pogrzebie się w szafach to może okazać się, że wszystkie elementy mamy pod ręką. Potrzebujemy kawałka bawełnianego materiału (lub bawełnianej ściereczki, która lata świetności ma za sobą), barwnika do tkanin (możemy wykorzystać naturalne barwniki np. sok z buraka) i farb do tkanin (te z kolei można zastąpić farbami akrylowymi, po wyschnięciu też są trwałe). Materiał farbujemy lub też nie, jak mamy taki, którego kolor nam się podoba. Następnie wykorzystując farby malujemy świąteczne wzory na materiale. Ja pomogłam sobie wycinając wzór choinki ze sztywnego papieru i używałam go jak stempla. Na koniec obszywamy brzegi ściereczki na maszynie. Możemy dodać kawałek tasiemki, ale nie jest to konieczne. I tyle. Ściereczki gotowe. Zachęcam Was do wspólnej świątecznej pracy i zaglądania na bloga bo będą pojawiać się u nas, kolejne świąteczne pomysły. Marta
Po Julku została mi zawieszka do smoczka. Okropnie mi się ona jednak nie podobała. Tradycyjnie postanowiłam uszyć własną. Zrobienie jej jest naprawdę dziecinnie proste
Potrzebujemy: kawałka materiału albo tasiemki rypsowej, klips, napy albo rzepy (można je też zastąpić silikonowym pierścieniem). Dwa wywrócone na lewą stronę paseczki materiału zszywamy ze sobą a następnie przewlekamy na prawą stronę.
Zszywamy pozostawiony otwór. Z jednej strony przyszywamy klips a z drugiej napy tak by po ich spięciu zmieścił się między nimi uchwyt smoczka. Zawieszka już gotowa. Jak widzicie to bardzo proste.
Franusiowi uszyłam zawieszkę z tasiemki rypsowej. Na tym się jednak skończyło, gdyż Franuś, dokładnie tak jak jego starszy brat, nie zamierza ssać smoczka.
Dziś gdy robiłam mu zdjęcia, miał z niego niezły ubaw. Znalazł wiele ciekawszych jego zastosować niż ssanie. W każdym razie polecam wszystkim mamom smoczkowych dzieciaczków.
Franuś jest na takim etapie, że leci mu ślinka z buzi jak z kranu. Dobrodusznie i z wyprzedzeniem informuje nas, że niedługo skończy się sielanka a zacznie nieprzerwany krzyk za sprawą wyrzynających się ząbków.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Wybrałam się ostatnio do sklepu po komplet nowych sliniaczków. Biorąc jedną z paczek, nagle oświeciło mnie, że uszycie ich musi być banalnie proste a w dodatku nie wymaga żadnych dodatkowych wydatków, gdyż wszystkie potrzebne artykuły już posiadam. To ważne bo często jak sobie coś umyślę i zacznę gromadzić półproduktu…u la la jaka kwota wychodzi. Ile ja bym gotowych rzeczy kupiła. Oczywiście nie o to chodzi. Zrobienie czegoś samemu daje ogromną satysfakcję. W każdym razie… straszne mam dziś skłonności do dygresji – to po mamie. Jak moja mama zacznie coś opowiadać to historia rozgałęzia się i zbacza na tyle różnych wątków, że nawet najbardziej cierpliwy słuchacz czuje, że nie podoła:)
Jeszcze raz. Odłożyłam zatem wybrane śliniaki i wróciłam do domu z niczym.
Wybrałam jeden z ulubionych materiałów – żółty w żołędzie. Idealny na jesień. Wykroiłam z niego dość duży trójkąt. Na drugą stronę apaszki chciałam wziąć coś miękkiego i chłonnego. Kojarzycie takie małe, białe ręczniczki w dziale dziecięcym w Ikea? Jeden z takich ręczniczków zafarbowałam na żółto barwnikiem do tkanin. Nie, nie barwnika też nie kupiłam. Jako chomik posiadam wiele takich rzeczy w domu – przecież nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Wy oczywiście możecie wybrać dowolny materiał, t-shirt albo stary ręcznik.
Z ręczniczka również wycięłam trójkąt i oba zszyłam ze sobą, pamiętając oczywiście aby pozostawić małą dziurkę na wywrócenie na prawą stronę. Zaszyłam otwór i na rogach przypięłam zatrzaski (napy). Jeśli nie mamy sprzętu do napów, możemy kupić takie do wszycia albo zwykłe rzepy. Można też uszyć apaszkę wiązaną z tyłu. Wybór należy do Was. Moje śliniaczki już gotowe. Uszycie jednego nie zajęło mi więcej niż 10 minut a przypominam, że nie jestem zbyt biegła w sztuce szycia na maszynie. Muszę przyznać, że są bardzo praktyczne i w dodatku fajniejsze niż większość sklepowych. Poza oczywistym zastosowaniem, mogą służyć jako szaliczki osłaniające szyjkę dziecka. Polecam!
Poprzedni wpis wprowadził nas w Halloweenowy nastrój. Teraz przyszła pora na przygotowanie odpowiedniego opakowania na słodkości.
Możemy takim upominkiem obdarować gości (jestem wielką fanką małych prezencików, które czekają obok talerza na stole) lub tak jak ja to zrobiłam wszamać wszystkie cukierki zanim ktoś zobaczy;)
Do zrobienia nietoperzowego pudelka potrzebujemy jakiegoś zamykanego opakowania, czarnego kawałka sztywnego kartonu, nożyczek, czarnej farby i taśmy klejące.
Pudełko malujemy na czarno. Z kartonu wycinamy skrzydła i głowę nietoperza. Następnie przyklejamy poszczególne elementy do pudelka, wykorzystując do tego taśmę. Na koniec, pozostaje napełnić opakowanie słodyczami.
Pogoda za oknem średnia więc trzeba sobie poprawić nieco humor. W związku z tym dzisiaj, trochę śmieszny, trochę straszny pomysł na Halloween. Wykonanie „przerażających oczu” nie jest ani skomplikowane ani drogie. Efekt będzie murowany i nastrój grozy pojawi się od razu nawet przy zwykłym spotkaniu towarzyskim. Taki dodatek na pewno przyda się też przy organizacji imprezy Halloweenowej dla najmłodszych. W towarzystwie strasznych oczu, na zdjęciach występuje również przepyszna dyniowa latte, którą odkryłam w tym roku i którą polecam wszystkim miłośnikom dyni lub tym, którzy jeszcze się w dyni nie rozsmakowali. A o to przepis na latte.
Składniki (na 2 porcje): 4 łyżki puree z upieczonej dni 2 łyżeczki cynamonu 2 łyżeczki cukru (lub więcej jeżeli ktoś jest miłośnikiem słodyczy) 2 szklanki mleka 1 szklanka mocnej kawy Opcjonalnie pół łyżeczki ekstraktu waniliowego
Przygotowanie: Dyniowe puree miksujemy z cynamonem, cukrem i ekstraktem, następnie dodajemy pół szklanki ciepłego mleka i ponownie miksujemy. Całość dzielimy po połowie do dwóch szklanek. Następnie pozostałe mleko spieniamy. W zależności jakim sprzętem dysponujemy możemy skorzystać z urządzenia do spieniania mleka lub np. z siły własnych rąk. Wystarczy ciepłe mleko przelać do słoika, zakręcić i wstrząsać. Może efekt nie będzie taki sam jak z maszynki, ale też będzie dobrze (ja ostatnio swoje ciepłe mleko spieniałam w małym malakserze i też dało radę). Spienione mleko wlewamy po ściance szklanki nad dyniowe puree. Następnie tą samą czynność powtarzamy z zaparzoną kawą. Jeżeli wystarczy nam cierpliwości to powinniśmy uzyskać efekt rozwarstwienia. Smacznego!
A teraz instrukcja jak zrobić straszne gałki oczne. Naprawdę jest to banalnie proste.
Potrzebujemy piłeczek pingpongowych, flamastrów lub farb (mogą być plakatowe), słomek i pistoletu z gorącym klejem.
Na piłeczce czarnym flamastrem malujemy źrenicę, następnie przy pomocy niebieskiego ( lub dowolnie wybranego) flamastra malujemy tęczówkę. Następnie używając czerwonego flamastra lub tak jak ja czerwonej farby, malujemy popękane naczynka.
Na koniec przyklejamy piłeczkę do słomki. Proszę bardzo upiorny dodatek do imprezy Halloweenowej gotowy.
Marta
Miły Gościu na naszym blogu używamy ciasteczek. Goszcząc u nas zgadzasz się na to!