Zdążyć przed Mikołajem!

W każdym domu tradycje świąteczne się od siebie różnią. U mnie nazwa „Mikołajki” nigdy nie funkcjonowała. 6 grudnia dostawaliśmy prezenty „pod poduszkę”. Nikt nie zastanawiał się kto je przynosi. Rano wszyscy domownicy znajdowali coś w swoim łóżku. Nie pisaliśmy też listów, gdyż tego dnia otrzymywaliśmy jedynie drobne upominki oraz słodycze. Główny, wymarzony prezent zarezerwowany był na Wigilię i wtedy właśnie przynosił go św. Mikołaj.
Wracając jednak do „pod poduszki” jak to całe dzieciństwo nazywałam:) Pamiętam towarzyszące temu emocje. Zawsze budziłam się gdy jeszcze na zewnątrz panował mrok i rozkoszowałam się dźwiękiem skrzypiącej folii albo papieru do pakowania prezentu. Nigdy nie zrywałam się z łóżka by zobaczyć co też takiego w tym roku dostałam. Przeciwnie wydłużałam tę chwilę ile się tylko dało. Trzeba przyznać, że miałam zacięcie.
Do dzisiaj ten dzień jest dla mnie magiczny. W moim domu podtrzymuję tradycję drobnych upominków chowanych pod poduszką (lub też w jej okolice). Nie mogę też przestać budzić się rano, w oczekiwaniu na ten upragniony dźwięk szeleszczącego opakowania. Z tego się chyba nie wyrasta. W zeszłym roku mój Mikołaj zapomniał, że to już ten dzień i po obudzeniu nic nie znalazłam. Wyobrażacie sobie moje rozgoryczenie? Oczywiście nie dałam tego po sobie poznać. Z resztą następnego ranka wszystko zostało mi wynagrodzone i to z nawiązką:)
W tym roku jak zwykle przygotowałam kilka smakołyków dla mojego męża. Mam nadzieję, że tego nie czyta. Do małego prezentu dodałam domowe śliwki w czekoladzie, kruche ciasteczka z cukrem, makaroniki oraz nalewkę malinową. Miałam bardziej ambitne plany ale niestety Julek się rozchorował i wszystko wzięło w łeb. Zdjęcia też wyszły mi słabo gdyż przez cały dzień mój synek skutecznie uniemożliwiał mi ich zrobienie. Kiedy jednak zapadł mrok, postanowił pójść na drzemkę a ty mamusiu rób sobie co chcesz ale po ciemku:) No nic musicie mi to wybaczyć.
Bardzo jestem ciekawa jak u Was obchodziło się 6 grudnia. Podzielcie się z nami swoimi mikołajkowymi wspomnieniami:)
PS. Oczywiście życzę wszystkim szeleszczących poduszek!
Gosia