Sezon ślubny w pełni

Rozpoczął się sezon ślubny a wraz z nim sesje zdjęciowe. Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam moją propozycję aranżacji sesji plenerowej.
Pomysł był Panny Młodej, ja natomiast zajęłam się organizacją zaplecza. Obiecuję, że był to najprawdziwszy piknik, bez plastikowych winogron, kropelek rosy z gliceryny… wszystko jadalne i mam nadzieję bardzo smaczne:) Jednym słowem, chwila relaksu podczas wyczerpującego dnia.
Przedstawiam Wam zatem cudowną parę moich przyjaciół – Agnieszkę i Mateusza. Nic bardziej do nich nie pasuje, niż właśnie piknik, ciepłe ciasto, bagietki, lemoniada… Zdradzę Wam w sekrecie, że nie bez przyczyny Panna Młoda ma w domu przydomek „cukiernica”
Może to głupie, ale jakbym tak na szybko miała powiedzieć za co ich tak bardzo lubię to powiedziałabym, że za to, że zawsze biorą dokładkę:) Uwielbiam urządzać przyjęcia, gotować, zapraszać na kolację… a pitraszenie dla kogoś, kogo nie trzeba namawiać do częstowania się jest prawdziwą rozkoszą. Dziękuję Wam zatem, że mam dla kogo gotować:))
Zdjęcia zostały zrobione prawie rok temu. Można więc powiedzieć, że to traki wpis rocznicowy. Mam nadzieję, że miło im będzie wrócić wspomnieniami do dnia ślubu. Ja osobiście wspominam go z dużym rozrzewnieniem, jak zawsze, gdy coś miłego dobiega końca.
Przyjęcie weselne było tak udane, że goście nie chcieli wracać do domu. Mój mąż, już odrobinę znieczulony, objął czule ojca Agnieszki i powiedział „tato” – jak widać można się było poczuć jak na własnym weselu:)
Oj dużo mogłabym pisać o tej parze ale, że mam teraz urlop macierzyński nawet od prowadzenia bloga kończę bo wyszłam z wprawy:)
Pozdrawiam Was ciepło i wracam do dzieciaków,
Gosia