Raz, dwa, trzy Mikołaja znajdziesz Ty
Uwielbiam kalendarze adwentowe i w moim przypadku raczej nie chodzi o ich zawartość. Ja po prostu lubię je robić:) Zastanawiając się jak ma wyglądać tegoroczny, przejrzałam nieskończoną ilość stron w sieci i znalazłam tyle pomysłów, że nie wiedziałam na co się zdecydować. W pewnym momencie byłam gotowa zrobić trzy. Jedyne co mnie przed tym powstrzymało to brak czasu.
Kalendarz jak co roku robię dla mojego męża. Nie mogę więc Wam zdradzić jakie rzeczy zapakowałam do środka, bo mąż jako jeden z wiernych fanów pilnie śledzi wpisy, a chcę żeby miał niespodziankę. Podzielę się jednak z Wami sposobem wykonania takiego kalendarza.
Kalendarz został zrobiony z 24 materiałowych woreczków, które za pomocą wstążek przyczepiłam do drewnianego drążka. Woreczki powstały ze skrawków materiałów, które pozostały po innych pracach oraz prześcieradłowego materiału, który ufarbowałam. I tu ciekawa historia. Kupując barwniki, szczerze wierzyłam, że jak nie barwa opakowania to choć nazwa wskazuje na to, co jest w środku. Dobrze, że coś mnie tknęło i zanim ufarbowałam większe ilości zrobiłam małe próby. Pierwotnie kalendarz miał być w typowych świątecznych barwach – zielony, czerwony, biały. Jednak jak zobaczyłam jakie kolory wyszły po farbowaniu, musiałam zmienić koncepcje. W sumie na dobre wyszło! Bo efekt przerósł moje oczekiwania.
Gdy miałam gotowy materiał zabrałam się za szycie. Nie ukrywam trochę czasu potrzeba żeby zszyć 24 woreczki, ale z drugiej strony nie jest tego aż tyle. Do tego doczepiłam gotowe etykietki z cyferkami, kupione przez przypadek w sklepie Tiger (możecie wykorzystać etykiety na prezenty i nakleić lub narysować cyferki – efekt też będzie fajny).
Zapakowałam niespodzianki na każdy dzień i przywiesiłam woreczki do drążka. Efekt możecie oglądać na zdjęciach. Dodam tylko, że mój mąż już nie może doczekać się żeby zobaczyć co jest w środku.
Marta