Moja misiowa drużyna

Niedawno piekłam ciasta dla koleżanki. Zapytała mnie czy nie zrobiłabym także cake popsów. Niby prosta sprawa ale jeszcze nie robiłam, trochę czytałam ale nie za dużo . . . no nie, chyba nie. Ale ze słodkościami mam tak, że próbuję zrobić wszystko a jak mi nie wychodzi to robię jeszcze raz i jeszcze raz, do skutku. Ponieważ nadarzyła się okazja – piekłam ciasta na przyjęcie ślubne przyjaciół, postanowiłam zrobić je po raz pierwszy. Okazało się nawet, że w domu znalazła się silikonowa foremka do ich wypiekania. Niesamowite, że byłam pewna, że służy do robienia lodów na patyku. Co za pomysł! Jakim cudem!
Przejrzałam anglojęzyczne strony, obejrzałam kilka filmików na youtube i zabrałam się do roboty. Wybrałam cake popsy z jasnego ciasta biszkoptowego w białej polewie. Wykonałam próbny wypiek, Julek skonsumował – działa. Specjalnie zakupiłam polewę tzw. candy melt firmy Wilton. Chociaż bardzo się starałam, owa polewa nie osiągnęła takiej płynności, bym mogła swobodnie zanurzać w niej lizaczki. Jak wyszły mi ślubne cake popsy, pokażę Wam troszkę później. W każdym razie wyglądały fajnie, chociaż jak dla mnie były tak słodkie, że tylko prawdziwie łakome dzieci, mogły przeżyć taką dawkę słodkości.
Za drugim razem zrobiłam cake popsy inną metodą. Dzień wcześniej upiekłam bardzo wilgotne i lepie brownie. Trochę zjedliśmy a resztę pokruszyłam i dodałam do niego mascarpone. Z masy uformowałam równej wielkości kuleczki. Nadziałam na patyczki i wsadziłam do lodówki alby dobrze stężały. Następnie zanurzyłam je w płynnej czekoladzie (to była głównie gorzka czekolada ale ponieważ zrobiłam je dla dzieci, dorzuciłam trochę mlecznej). Z lukru plastycznego ulepiłam pyszczki oraz uszka. Z papieru powstały muchy. I już! Świetna zabawa. Serio. Ja wiem, że można gustować w lepszych rozrywkach, ale to było naprawdę fajne. Wiele osób mówiło mi, że jestem stuknięta, że chce mi się takie rzeczy robić ale ja uwielbiam cukiernicze wyzwania. Poza tym, w tym tygodniu mój mąż zapominał wychodzić z pracy, więc wieczory poświęciłam misiom:)
Moja mała, czekoladowa drużyna wylądowała na stole, podczas letniego seansu filmowego i co najlepsze rozeszła się błyskawicznie:)
Jeśli miałabym polecić któryś ze sposobów zrobienia cake popsów zdecydowanie poleciałabym tą drugą. Były naprawdę pyszne! Nie mogę doczekać się następnej okazji by je wykonać:)
Pozdrawiam,
Gosia