Majowy piknik
Czerwiec o czym zapewne wiecie kojarzy mi się z truskawkami, a maj to miesiąc kwitnących kasztanowców, bzów i pikników. Jak już kiedyś chyba pisałam jedzenie na świeżym powietrzu smakuje lepiej i zapewne dlatego nasz apetyt na dworze rośnie.
Pomysłów na posiłki jest co niemiara i w zależności jaką formę wybierzmy musimy się odpowiednio przygotować. Jeżeli wybieramy się na piknik rowerowy najlepiej zabrać jedzenie w plastikowych szczelnych pojemnikach i unikać szkła, które po pierwsze jest ciężkie, a po drugie przy jakiejś kolizji może się potłuc i będzie więcej szkody niż pożytku. Na takie wypady polecam zastawę jednorazową, którą po skończonym posiłku będziemy mogli wyrzucić do kosza.
W przypadku pikniku w parku gdzie środkiem transportu będą nasze nogi dobrze przemyślałabym co ze sobą zabieramy i do minimum ograniczyła bym rzeczy, albo zabrała ze sobą wielu przyjaciół którzy pomogą mi wszystko nosić:)
Inaczej ma się sprawa z wycieczką samochodową. Wtedy możemy sobie trochę pofolgować i zabrać dużo rzeczy nawet takich, które nie są niezbędne, ale ładnie wyglądają. No chyba, że mamy plan zaparkować samochód daleko od miejsca piknikowania to w takim przypadku też bym się zastanowiła co ze sobą zabieram. Na szczęście ja nie musiałam się niczym ograniczać i jadąc na piknik zabrałam pół swojego dobytku.
Wśród moich rzeczy znalazła się taca (tak na marginesie to super rozwiązanie na pikniki), szklane słoiczki, tiulowe pompony, drewniana skrzynka zastępująca koszyk piknikowy, papierowa zastawa z drewnianymi sztućcami oraz milusi kocyk.
Nie zapomniałam też o jedzeniu. Zabrałam ze sobą chłodnik w słoiczkach, warzywka do pochrupania oraz tarty. Jedną ze szpinakiem własnego pomysłu, a drugą z botwinką i kozim serem z przepisu ze strony kwestiasmaku.com (polecam jest pyszna).
Nie mogło zabraknąć też picia. Zrobiłam lemoniadę cytrynowa oraz zabrałam cydr, który idealnie pasuje do takich posiłków.
Piknik to nie tylko jedzenie, ale także zabawy na świeżym powietrzu jednak o tym w innym poście.
Marta