Jak zaoszczędzić pieniądze i uszczęśliwić dziecko czyli budujemy domek

U nas jest tak: kupujemy jakiś przedmiot zapakowany w karton a potem opakowanie stoi w przedpokoju cały tydzień zanim mój mąż zbierze się do tego, aby je wynieść. Przyznam się, że gdy kupowałam ostatnio stoliki nocne, jedną z pierwszych myśli jaka mi zaświtała w głowie ładując je do bagażnika samochodu, była wizja potykania się o 2 dwa wielkie pudła przez najbliższe kilka dni. Po rozpakowaniu mebli, Julek urządził sobie wyśmienitą zabawę, wywracając i wspinając się na kartony i tak do wieczora. Powiem szczerze, że tego dnia Julo naprawdę dał mi w kość i pod wieczór marzyłam tylko o tym aby się położyć spać. Patrząc jednak ile radości może sprawić dziecku zabawa zwykłym kartonem, wpadliśmy na pomysł żeby zbudować mu z nich domek. Ten pomysł skutecznie mnie ożywił. Wizja uciechy jaką będzie miał rano Julek dała mi porządnego kopa energetycznego.
Na początku wycięliśmy w jednym z pudeł okienka i drzwi a następnie górną ściankę rozcięliśmy wzdłuż dłuższego boku. Drugie pudełko rozcięliśmy w taki sposób jak na ilustracji nr. 4. W ten sposób pozostało nam przymocowanie dachu do rozchylonych ścianek pierwszego kartonu. Obie części po prostu ze sobą zszyliśmy grubym sznurkiem.
Po zbudowaniu domku przeszliśmy do zdobienia. Dach ozdobiliśmy dachówką z tektury falistej, którą zabezpieczone były nasze stoliki. Ścianki natomiast obkleiliśmy papierem do pakowania prezentów. Zrobienie domu nie zajęło nam więcej niż dwie godziny. Wyszło trochę świątecznie jak na tą porę roku:)
A rano… było szaleństwo:) Przyznam się, że jestem z tej budowli bardzo dumna. Udało mi się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Przede wszystkim uszczęśliwiłam swoje dziecko, nie wydając przy tym ani grosza a po drugie pozbyłam się kartonów (no prawie:)).
Szczerze wszystkich zachęcam do robienia tego typu niespodzianek dla dzieci. Nie znam takiego malucha, który nie marzyłby o własnym domku. U nas jest on ciągłym powodem sporów małych kuzynek Julka, które na raz chcą do niego wejść.
Budowanie domku było bardzo odprężające a przy tym całkiem zabawne – chyba, że „głupawka”, która nas przy tym ogarnęła spowodowana była jednak zmęczeniem. W każdy razie gorąco polecam!
A jakie Wy macie pomysły na uradowanie swojej pociechy bez wydawania pieniędzy?
Gosia